iFi ZEN One Signature - test

Najnowszy przetwornik cyfrowo-analogowy z serii ZEN od iFi Audio miał swoją premierę w styczniu 2022 roku, powiększając w ten sposób dość rozbudowaną już ofertę producenta. Tym razem mamy do czynienia z "czystym" przetwornikiem, bez wbudowanego wzmacniacza słuchawkowego. Parametry techniczne wyglądają imponująco. Mamy tu bowiem obsługę wszelakich formatów dźwięku o wysokiej rozdzielczości - DAC przyjmie sygnał nawet o częstotliwości 384kHz, obsłuży popularny (choć już na wyginięciu) w streamingu standard MQA. Znajdziemy tu także wbudowany Bluetooth, który wspiera m.in. takie kodowania dźwięku jak LDAC, aptX HD/Low Latency, AAC. Sercem przetwornika jest chipset ze stajni Burr-Brown.


Wykonanie i kształt ZEN One mocno nawiązuje do innych produktów iFi Audio. Tutaj jednak z racji tego, że mamy styczność z serią „Signature”, sprzęt wykończono w kolorze nazwanym przez producenta Deep Space Blue. Metalowa obudowa sprawia solidne wrażenie. Szczotkowany front, na którym umieszczono podświetlane logo iFi (szkoda, że nie jest to np. mały oledowy wyświetlacz) oraz diodę sygnalizującą tryb pracy i częstotliwość próbkowania również prezentuje się bardzo ładnie. Zastrzeżenia mam jednak do przycisków i tego jak wygląda ich skok. Mogłyby pracować subtelniej i ciszej. Działają dość topornie. Pod tym względem jest więc pole do poprawy w przyszłości.

Jeśli chodzi o dostępne złącza, mamy tu praktycznie wszystko czego oczekiwalibyśmy od przetwornika cyfrowo- analogowego. Jest standardowe wyjście RCA, ale i zbalansowane 4,4mm. Jest wejście/wyjście S/PDIF, wejście optyczne oraz USB. Z tyłu urządzenia znalazło się także miejsce na podłączenie dodatkowej antenki wzmacniającej zasięg Bluetooth oraz gniazdo na dedykowany zasilacz 5V. Na pochwałę zasługują akcesoria, które otrzymujemy w zestawie z urządzeniem. Oprócz wspomnianej antenki i zasilacza, dostajemy również całkiem solidnie wykonane przewody – USB, jak i RCA. Drobny detal, a cieszy.

Gdybym miał określić brzmienie ZEN One Signature jednym słowem, napisałbym – „przyjemne”. Ifi nie jest mistrzem detalu, nie wyciąga z nagrań każdego możliwego smaczka, nie rozkłada ich na czynniki pierwsze. Nie jest mistrzem, ale i nie chce nim być. To po prostu nie jego klimaty. Urządzenie stawia przede wszystkim na niskie tony i to one są faworyzowane w całym przekazie. Bas zapędza się nisko, jest solidnie dociążony, niesie ze sobą sporą dawkę ciepła i miękkości. Nie stawia na kontur ani szybki zryw. Pokazuje sobą ogólną potęgę. Średnica wydaje się być po prostu prawdziwa, bez śladów natarczywości, dźwięk nie wierci nam dziury w czaszce, jest bardzo dostojna i muzykalnie wyważona. Czuć delikatne wygładzenie przekazu. Jej celem znów nie jest wnikanie w najmniejsze niuanse nagrań. Najważniejsza jest przyjemność. Wysokie tony są ustawione w rzędzie pół kroku z tyłu. Lekkie wycofanie, a także ich nieco ograniczona rozdzielczość daje się we znaki głównie w muzyce instrumentalnej, ale i rockowej. Brakowało mi lotności, brakowało troszkę powietrza, tego żeby muzyka stała się nieco lżejsza i wznosiła ponad kolumny. Podłączając pod iFi moje ukochane JMR Lucia czułem, że coś je ogranicza i odbiera górze pasma to co mają w niej najlepszego. Porównując iFi z takimi przetwornikami jak SMSL SU-9 czy Chord Mojo 2, w iFi czuć było braki w otwartości wysokich tonów. Ale to raczej celowy zabieg i w niektórych, np. mocniej rozjaśnionych systemach może przynieść oczekiwany rezultat.

Scena dźwiękowa była dobrze uporządkowana, skupiała się raczej pomiędzy samymi kolumnami, ciężko tutaj jej coś zarzucić - może poza lekkim zduszeniem przekazu, znów nie wiem czy nie wynikającym z ograniczenia wpływu wysokich tonów w całej prezentacji. Obsługa samego urządzenia, łączność Bluetooth i jego współpraca
z komputerem jak i Raspberry Pi 4B przez czas trwania odsłuchów była bezproblemowa, oprócz jednego aspektu jakim było odtwarzanie plików wysokiej rozdzielczości z serwisu Tidal. W trakcie pojawiały się bowiem krótkie przeskoki, trzaski, a jakość odtwarzanego materiału zmieniała się samoistnie co kilka sekund. Myślę, że mogła być to kwestia niedopracowanego oprogramowania i producent zdecydowanie powinien się temu przyjrzeć.

Jestem zdania, że przetwornik DAC powinien jak najmniej ingerować w brzmienie, powinien być beznamiętny jak komputer i robić tylko to co do niego należy – dokonywać konwersji sygnału z cyfrowego na analogowy. ZEN One Signature ewidentnie stara się dołożyć coś od siebie, tu trochę dodać, tam zabrać, co nieco ubarwić. Rozumiem takie podejście i zdaję sobie sprawę, że wielu osobom może się to spodobać.

Plusy:
+ ogólna przyjemność przekazu
+ wyrafinowana i dojrzała prezentacja średnich tonów
+ obsługa wielu standardów kodowania
+ bogate fabryczne wyposażenie

Minusy:
- zbyt mocne faworyzowanie niskich częstotliwości
- bardzo asekuracyjne podejście do wysokich tonów
- problemy z odtwarzaniem plików high-res kodowanych w standardzie MQA z serwisu Tidal mimo deklaracji o ich wspieraniu przez producenta
- przeciętnej jakości przyciski na przednim panelu obudowy





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rega Brio - test

SMSL M500 MK2 - test

Denon PMA-900HNE - test